środa, 4 września 2013

Nad­miar smut­ku się śmieje. Nad­miar ra­dości płacze.




Nagłe zakończenie kariery. Odebranie ostatniej szansy na zaprezentowanie się w europejskim gronie. Tak bolesne a jednak potrzebne. Wiedziałem, że tak musi być, że właśnie taka jest kolej rzeczy. Ale co innego rozumieć, a się pogodzić. Moje wszystkie marzenia, i to największe, by zdobyć złoto Igrzysk, nigdy nie mogło się spełnić. Co czułem? Irytację, złość, żal. Żal, że mimo tylu lat poświęceń, bycia numerem jeden, schodzę pokonany. Po porażce, w połowie sezonu i bez możliwości rehabilitacji. Upokorzenie, bunt, rozgoryczenie. Bo wiedziałem że stać mnie, nas, na więcej. I chciałem zamknąć niedowiarkom usta. Nie dostałem tej szansy. Odszedłem z uśmiechem i kiwając głową, bo taki byłem. Trener poklepał mnie po ramieniu, śmiejąc się że jestem jego najzabawniejszym synem. Co mi z tego?

Wróciłem do Mistrza, rozpocząłem nowy sezon. I postanowiłem jedno- będzie on najlepszym w całej mojej karierze. Że pokażę Andrei, co stracił. Nie zauważyłem jednego- z każdym kolejnym treningiem i nadprogramową siłownią sypało się moje życie osobiste. Żyłem tylko halą, kaloriami i wynikami w tabeli. Zawziętość. Hardość. Upór. To one przesłoniły mi cały świat. I któregoś dnia zostałem sam. Przetrenowałem swój organizm, równocześnie zabiłem serce do siatkówki. Nabawiłem się fatalnej kontuzji. To ona, z mojej winy została pogłębiona, gdy nie chciałem siedzieć na ławce finałowego meczu o trzecie Mistrzostwo Polski. Podczas zakładania upragnionego złota na szyję, nie czułem radości. Czułem ból. Taki jak nigdy dotąd. Szukałem wzrokiem żony, by choć jej uśmiech pomógł w tej chwili cierpienia, bezskutecznie. Ze łzami w ochach kuśtykałem do szatni, oblany lepkim szampanem. Diagnoza lekarza świdrowała mój mózg a przylepione do twarzy konfetti zmywały płynące po policzkach słone krople. Już nigdy nie zagrałem. Już nigdy nie zobaczyłem Iwony.

Gdy patrzę na śpiącą Dominikę, bledszą niż zazwyczaj, cały rosnę w niepokoju. Nie budzi się o zwykłej porze. Jej ciałko jest ciepłe, ale nieruchliwe. Śpi kolejne godziny, a ja nie mam serca jej budzić ale też chcę by w końcu otworzyła oczka. Chodzę z kąta w kąt, ignoruję krzyczącego Sebastiana. Dopiero gdy wpada z impetem do pokoju z otwartą jeszcze buzią, zastyga na mój widok. Mimo ojcowskich gróźb, potrząsa śpiącą dziewczynką a potem daje jej pstryczka w nos. Braterskie kuksańce, po których zawsze budziła się ze śmiechem na drobnych usteczkach, teraz nie działają. Blondynek z rosnącym przerażeniem patrzy w moje rozszerzone źrenice i po chwili sięga do szafy. Wyjmuje z niej koc, ciepły sweter w bure misie i bez słowa wkłada mi je w dłoń.

Nigdy nie przekroczyłem setki, jadąc ulicami Rzeszowa. Aż do dzisiaj.

Tuląc synka do piersi, próbuję ukryć łzy strachu. Czekając przed drzwiami sali zabiegowej, gdzie tabun lekarzy zajmuje się Dominiką, wzywam Boga. Modlę się, by ukochana córeczka ozdrowiała. By dzisiejszy ranek okazał się tylko koszmarnym snem. Nie ma obok Iwony, której ciepłe słowa zawsze pomagały. Ostoi, przystani, do której mogłem podczas każdego sztormu przybić i zacumować. Moje światełko w tunelu zgasło. Odeszła. A ja zostałem sam z dwójką małych dzieci.

Zrobiłeś kiedyś coś głupiego?
Na pewno. Ja popełniłem w swoim życiu masę błędów. Powiedziałem wiele niepotrzebnych słów. Zajmowałem się często nieistotnymi rzeczami, zamiast skupić na tych najważniejszych. I teraz przyszło mi odpokutować. Siebie, właśnie siebie obwiniałem za chorobę dziecka. 

Gdy leży podłączona do tych wszystkich rurek i kabelków, a bicie jej zajęczego serduszka monitoruje maszyna, nie mogę już powstrzymać łez płynących po policzkach.
- Przepraszam, to twoja córeczka?- pyta przechodząca obok kobieta. Zdezorientowany kiwam twierdząco głową, dzieląc się z zupełnie obcą osobą swoim cierpieniem. Bez słowa kładzie mi dłoń na ramieniu i czuję ciepło jej wątłych palców. Śpiący Sebastian lekko przekręca się na bok i posapuje.
- Ten zawodnik też mój- uśmiecham się do nieznajomej, gdy oboje zatrzymujemy wzrok na chłopcu. Nie wiem dlaczego to mówię, po co.

- Kiedy cię do niej wpuszczą?- wskazuje głową na uśpioną Dominikę i delikatnie ściska moje ramię. Jej dotyk jest zadziwiającym ukojeniem.
- Nie wiem. Nic nie wiem- szepczę, ale nie czuję już takiego przerażenia jak chwilę wcześniej.
- Będzie dobrze, Krzysztofie. Wiem to.
- Skąd znasz moje imię?- dziwię się, unosząc brwi. Przyglądam się uważniej nieznajomej i niknę w jej lazurowych oczach. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Zastygam, urzeczony.
- Wszyscy wiedzą kim jesteś- unosi kąciki kształtnych ust a ja czuję niesamowite ciepło na sercu. Jakby ktoś oblał je porcją słodkiego miodu.
- A ty, kim jesteś?- pytam, zaglądając w nieprzebrane oceany jej oczu.
- Nikim. Jestem nikim- smutek w aksamitnym głosie rozrywa mi serce. Jakby jeszcze bardziej się dało... Odwracam głowę do szyby, za którą leży moja mała córeczka. Widzę jak anestezjolog zbiera się do wyjścia, przywołuje mnie gestem. Już mogę, zaraz jej dotknę. Dopiero teraz rozglądam się za nieznajomą, ale nikogo nie ma w poczekalni oprócz mojego śpiącego synka. Szkoda, chciałem podzielić się z nią tym małym promyczkiem nadziei. Ale wiem jedno- muszę ją odnaleźć. Na pewno gdzieś tu jest, kogoś odwiedza albo pracuje w szpitalu, miała takie samo obuwie jak pielęgniarki.

~*~

Jest i nasza Nieznajoma. Od razu mówię, zagości tu na dużej...
Taka narracja pozostanie- wspomnienia Krzysztofa przeplatane z teraźniejszością. Piszcie czy Wam pasuje, co? W ogóle napiszcie co o tym wszystkim sądzicie.

zapraszam do zapoznania się ze Wspomnieniem.
Wrona #7

Mam do Was gorącą prośbę- możecie trzymać za mnie kciuki w piątek i poniedziałek? Od tego zależy moje być albo nie być na drugim roku.
Całuję, zakatarzona i zawalona książkami, S. :*

11 komentarzy:

  1. Krzysztof przeżywa ciężkie chwile. Choroba dziecka jest najgorszym, poza śmiercią rzeczą z jaką musi się zmierzyć rodzic! Jeszcze jeśli nie ma wsparcia drugiej połówki, to trudniej jest podwójnie!

    Trzymam:), już trzymam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Mam tak olbrzymie ciarki na całym ciele, że to makabra i musiałam wlec się po sweter. ;)
      Płaczę. ;( Kompletnie nie mogę uwierzyć, że Iwona tak po prostu odeszła. Miejmy nadzieję, że wieść o tej tragedii, jaką jest choroba, która spotkała małą Dominikę, przyprowadzi ją z powrotem. ;)
      Zawsze uśmiechnięty Krzysiek, tak odmieniony, aż niszczy...
      Niestety jak się wali, to się wali totalnie. Mam nadzieję i to ogromną, że mała Dominika przeżyje, bo ja nie przeżyłabym faktu, jeżeli tak by się nie stało.
      Ja jestem tak rozemocjowana, że zapomniałam o tym, co mam napisać. Wybacz! ;* ♥
      Trzymam i trzymałam kciukasy za egzaminy. Wiem, że będzie dobrze ;* Moja zdolniaszko ♥
      Ściskam mocno i ślę moc buziaków, Twój Klonik ;*

      Usuń
  3. Krzyśkowi nie jest łatwo odnaleźć się w nowej sytuacji. Kontuzja zawaliła cały jego świat i nie widział jak niszczy się jego rodzinne życie. Teraz jest jeszcze Dominika chora i siedząc na szpitalnym korytarzu chce walczyć o jej życie i walczy na swój sposób. Nie ma w nikim oparcia dlatego chciał się podzielić nowiną z nieznajomą, ale ona zniknęła.

    Trzymam mocno kciuki za egzamin ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj
    Współczuję Krzyśkowi bo wiem jak to jest być samym z problemami. Kiedy nie masz do kogo gęby otworzyć, kiedy dusisz to w sobie, kiedy cierpisz i nie ma cię kto wesprzeć.
    Igła został sam z dwójką dzieci, wspaniałych dzieci, ale co z tego. Jest samotny nie ma się z kim dzielić szczęściem i porażką. Widać że cierpi, widać ze brakuję mu osoby która pomoże w trudnej sytuacji. Mam nadzieję że owa nieznajoma będzie ( jeśli wogóle będzie ) nie tylko partnerką ale również przyjaciółką
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
  5. kurde no, aż mnie boli przy czytaniu. i to dosłownie wszystko, nie tylko serce.
    tak to jest z wygórowanymi ambicjami, właśnie na tym opiera się życie sportowca. potrafi wszystko poświęcić dla kariery, zapomnieć o całej rozmaitej od fizycznego piękna odmienności, oddać się w ramiona ukochanej dyscypliny. a potem, niestety, zostaje z niczym. pardon, coś mu zostaje. sam ból i żal, że nie postąpił inaczej, że przez pracę stracił wszystko.
    chora Dominika tylko potęguje melancholię. Boże, to jeszcze takie maleństwo, a już tak pokiereszowane przez los. choć dla mnie i tak jej ambitny tatuś jest tu najbardziej poszkodowany. bo teraz jedynie może pluć sobie w brodę i pokutować. przecież tak nie musiało być. a jednak jest.
    czyżby nieznajoma miała pomóc?

    trzymam kciuki, Parówciu, bo mnie czeka to samo ♥
    Caro.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety pomyliłam się z moją interpretacja, co autor miał na myśli ;p

    Po raz kolejny trafiasz w sedno. Kariera ponad wszystko? Nieświadomie zatracasz się nie w tym co powinieneś. Najważniejszy cel udowodnić innym i sobie, że potrafisz być lepszym, najlepszym. Nieważne jakie konsekwencje. Po trupach do celu... Iwony już nie ma, ciekawe co jej się stało? Pewnie się dowiemy w kolejnych rozdziałach.
    Przeraziłaś mnie śpiączką Dominiki :(
    Nieznajoma myślałam, że to jakiś duch Iwony, ale to raczej rzeczywista postać, także czekam na rozwój wydarzeń, bo nie mam jeszcze żadnych podejrzeń. + do Nieznajomej ta piosenka jak ulał pasuje jak dla mnie ---> http://www.youtube.com/watch?v=g4UDeQTjMYk :)

    Trzymam kciukasy!
    Ściskam ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. klepnę, a póki co to zacznę się zapoznawać z poprzednim wpsiem. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi się bardzo podoba taka narracja.
    Zastanawiam się, co tak do końca stało się z Iwoną? Tak nagle zniknęła z życia Krzyśka i dzieci. A teraz jeszcze mała Dominika jest chora. Mam nadzieje, że wszystko dobrze się skończy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Serce mi się kraje i pęka z bólu po przeczytaniu tego rozdziału, serio. :( Boże, ale się popłakałam... I jak tu teraz napisać jakiś sensowny, składny komentarz? Chyba nie da się po takiej dawce emocji, ale spróbuję...

    Krzysiek chciał pokazać Andrei, udowodnić mu, że jest najlepszy; że zasługuje na miejsce w kadrze i to nie byle jakie, tylko pierwsze na pozycji libero.
    Można by rzec: "Moc kroczy ze mną, pot, krew, bezsenność. Przezwyciężyć codzienność, aby w nocy odetchnąć" - tak wyglądało życie Ignaczaka, kiedy oddał się całkowicie siatkówce, zapominając o całej reszcie świata, o rodzinie, znajomych, przyjaciołach, o sprawach codziennych. Nie liczyło się nic, tylko treningi, siłownia, ćwiczenia i tak od rana do nocy. Igła chyba przecenił swoje możliwości, swoje zdrowie. Zawsze był ambitny, waleczny, fruwał w powietrzu nawet za najbardziej beznadziejną do obrony piłką, nigdy się nie poddawał. Tym razem postąpił nieroztropnie, powinien siedzieć na krzesełku i oglądać ten mecz z trybun, a nie męczyć się z bólem na boisku. Nie zrobił tak. Dlaczego? Bo inaczej nie nazywałby się Ignaczak, Krzysztof Ignaczak. On nigdy nie odpuszcza - nawet jeśli jest ciężko i źle, zawsze walczy do końca. Pytanie tylko, czy gdyby wiedział, w jakie skutki będzie brzemienna jego decyzja, postąpiłby tak samo? Szczerze mówiąc, nie wiem... Kontuzja wykluczająca z dalszej gry i kariery; nagłe odejście Iwony - kobiety, która była z nim od wielu lat, wspierała i pomagała mentalnie; niespodziewana choroba Dominiki... Czy jeszcze coś złego może mu się przydarzyć?
    Na myśl nasuwa mi się kolejny wers Hansa - "Stań wyprostowany, nawet kiedy serce krwawi." - Krzysiu nie może się teraz poddać. Został sam z dziećmi, ale musi walczyć! Bo ma walczyć o kogo i dla kogo! Musi teraz zacisnąć pasa i całkowicie oddać się Domi i Sebastianowi, musi nad nimi czuwać, otaczać opieką, musi po prostu być. To jest najważniejsze. Czy tajemnicza Nieznajoma pomoże mu to wszystko przetrwać? Czy ponownie pojawi się w jego życiu, stanie na jego drodze z wyciągniętą dłonią do pomocy? A może wróci Iwona?... Tak wiele pytań rodzi się w mej głowie, czy przyszły rozdział mi na nie odpowie...?

    Ziomku mój kochany, to jest takie smutne i tragiczne, a zarazem taki piękne i tak realnie opisane... Po prostu Cudo! ♥ A do tego wzruszająca muzyka w tle, przez którą ronię kolejne łzy... Echhh, eSiu, jesteś Mistrzem! ♥

    ściskam mocno :*
    Twoja P.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba czegoś takiego dziś potrzebowałam. Takiej cholernie smutnej historii, która dam się się wypłakać. Tego płaczu dziś potrzebowałam. Tak.
    Chęć bycia najlepszym przesłoniła mu wszystko do czasu aż stało się najgorsze i nie chodzi o kontuzję tylko rozpad rodziny. Chciał walczyć o numer jeden w sporcie a zapomniał o tych którzy byli zawsze. O żonie i dzieciach. Zastanawia mnie jedno. Mianowicie dlaczego Iwona zachowała się tak egoistycznie i za błędy męża opuściła również dzieci?! Co jej zawiniły te małe, łaknące rodzicielskiej miłości istoty? Rozumiem, że miała Krzyśkowi za złe, że postawił bycie najelpszym nad szczęście rodziny ale czy winne są temu dzieci? Fakt, może miała jakieś inne powody które zostaną nam ujawnione w kolejnych częściach.
    Wierzę, że Dominika przeżyje, a Krzysiek przestanie zachowywać się zakompleksiony początkujący potrzebujący pochwał by podbudować swoje ego.
    Nieznajoma, coś czuję, że ona może wprowadzić w jego życie wiele zmian a może sprawi, że po fali niepowodzeń pojawi się słońce? Może Jednak Iwona jeszcze wróci? Nasuwa mi się tyle pytań w tym momencie.
    Całuję, Daja;*
    http://nie-zamieniaj-serca-w-twardy-glaz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń